19 stycznia 2013

Chociaż nie widać tego zbytnio po tym blogu, to nadal funkcjonuje. Od jesieni dosyć mocno absorbują mnie sprawy uczelniane i mam niewiele czasu na cokolwiek innego. Jeśli już mam chwile, którą można określić mianem wolnego czasu poświęcam ją uszatym, a szczególnie kudłatym bestiom. Jest i inna Kudłata Bestyja na dwóch nogach, dla której pozostają resztki czasu nie pożarte przez króliki i wszystko co w jakikolwiek sposób jest z nimi związane.
Coś tam sobie przędę, ale mało. Mam między innymi uprzędzione ok 400 m czystej angory (80 g), ale o tym może innym razem. Jeśli tylko będę miała czas dorobię jej jeszcze, bo jest na prawdę cudowna, niestety to nie przekłada się na jej szczególną trwałość, ale próbuje jeszcze nieco dziwacznie obejść jej nietrwałość, zobaczymy co z tego będzie...
Jesienią zrobił się przy współpracy z moją mamą szalik z żółtej wełenki (owca pogórza i angora) barwiona wszystkim co tylko udało się zerwać, a kwitło na żółto. Teraz szalik grzeje i cieszy.
bo barwieniu
Z niektórymi sprawami jestem w lesie i brakuje mi czasu na zebranie się do czegokolwiek dotyczy to między innymi pracy magisterskiej... tak to będzie koniec studiowania!
moje magisterskie (chociaż, nie wymarzone) zwierzaki