01 maja 2012

Puszta

Nic tak bardzo mnie nie zachwyciło tego roku jak przestrzeń węgierskiej puszty. Ucieczka od słuchania o TMRach* na wyjazd studencki do Hortobágy było decyzja tego roku. Jak przystało na wyjazd zootechniczno rybacki było wszystko od owcy po karpia.
Niewyobrażalnie daleki horyzont był, dla nas przyzwyczajonych do pagórkowatej Małopolski, czymś zupełnie innym. Stawy rybackie nawet na nas nierybaków robiły wrażenie. Ogromne tafle wody to coś zupełnie innego niż to co widzimy na naszych Mydlnikach.
Wszędzie masa ptaków. Nie można było spojrzeć na niebo nie mając przed oczyma szalejących w powietrzu czajek, machających drobnymi skrzydełkami skowronków, czy wypatrujących czegoś w trzcinach kań. Na obsianych zbożem polach pasły się gęsi, a gdzieniegdzie widać było białe czaple.


Wiosna na Węgrzech przyszła wcześniej niż do nas, chociaż sami Węgrzy narzekali, że jest spóźniona o 2 tygodnie. Wszędzie cieszyły oczy kwiaty. Przy domkach w Hortobagy kwitły bzy, tulipany, a nawet irysy. W rowach bez przerwy odzywały się żaby.

Studnie są charakterystycznym widokiem na puszcie. Przede wszystkim służą pasterzom do pojenia ogromnych (jak na polskie warunki) stad bydła, owiec i koni.


Wegrzy stworzyli u siebie projekt odtworzenia tura. Jest to jednak rzecz, która mi się niezbyt podoba. Wszystko jest dosyć sztuczne. Zwierzę, które powstało jest dosyć dziwnym, lecz efektownie wyglądając tworem mającym między innymi przodków wśród afrykańskiego bydła.


 Rekonstrukcja jest jedynie fenotypowa, czyli hodowcy kierują się tylko podobieństwem do zachowanych wizerunków zwierząt i ich szczątków. Nie jest możliwa rekonstrukcja na podstawie DNA ponieważ to nie przetrwało do naszych czasów.


"Tury" pasą się w jednej z części parku razem z końmi Przewalskiego.


Szare bydło węgierskie to naturalne kosiarki pozwalające utrzymać charakterystyczną roślinność puszty.
Bydło w Parku jest wypasane w stadach liczących około 200 sztuk, bo tyle przypada na jednego pasterza. Wszędzie widać także psy, te cały czas mają na oku stado i rozdzielają bydło podczas sprzeczek.



Ze względu na bezpieczeństwo zwierząt mogliśmy zobaczyć tylko grupę pięcioletnich opasów. Pozostałe "stadka" są wypasane z dala od turystów, którzy mogliby przenieść na nie choroby.


Te piękne zwierzęta służą także do produkcji ekologiczne wołowiny oraz ozdób z rogów, które cieszą się popularnością wśród turystów.


Wiele z budynków na terenie parku jest kryte trzcinowymi dachami. Trzciny jest pod dostatkiem na każdym kroku, kosi się ją, a następnie suszy w wielkich snopach. Można nawet spotkać starsze budynki, których ściany są wykonane z trzciny pokrytej glinianym tynkiem.


W tych budynkach są hodowane owce śruborogie (racka), jest to rasa ogólnoużytkowa. Podobnie jak nasze nasze wrzosówki i calke podhalańskie są głównie przeznaczone na skóry. Wełna tych owiec jest dość szorstka, prymitywna. Te zwierzęta są po prostu dobrze przystosowane do ciężkiego klimatu panującego na puszcie gdzie ciągle wieje, jednak wilgotność powietrza jest niższa niż u nas.



 Jest jeszcze jedna rasa zwierząt charakterystycznych dla Wegier. Na takich przestrzeniach nie mogłoby zabraknąć koni. Węgrzy hodują piękne noniusy, jest to rasa wywodzącą się od francuskiego ogiera Noniusza.


Hodowane są pod siodło i do zaprzęgów. W  Parku są wykorzystywane do ciągnięcia wozów z turystami. Pięknie prezentują się w czasie pokazów poczty węgierskiej.


Wszystkie kare i skarogniade. U tej rasy widoczny jest także garbonosy profil głowy.

 

Zapomniałabym jeszcze o hodowanej przez Węgrów ich rasie bawołów. Kiedyś były wykorzystywane do prac polowych. Chociaż wyglądają na ociężałe zwierzęta są dosyć szybkie i mocne, podobno w ucieczce mają nawet przewagę nad końmi. Ze względu na trudności w zapanowaniu nad nimi konieczne jest grodzenie tych zwierząt pastuchem elektrycznym aby nie sprawiały problemów.




_______________________________________________________________________________
*dla ludzi "normalnych" TMR w wielkim skrócie to wymieszane pasze dla krów mlecznych

5 komentarzy:

  1. Bardzo to ciekawe- to odnowienie Tura, trochę ja park jurajski, wydaje mi się ze nie do końca się powiedzie, mam na myśli że OK możemy sobie powiedzieć że to jest TUR ale tak naprawdę to zwierzę może być genetycznie bardzo odległe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Polsce też był pomysł na odtworzenie tura, tylko chyba trochę inaczej miało to wyglądać... W ubiegłym roku w Krakowie była nawet konferencja dotycząca tura organizowana chyba przez PAN, więc dosyć poważną instytucję.
      Niby da się coś tam zrobić kojarząc prymitywne rasy zwierząt i wyciągając tym samym cechy najbardziej podobne do ich przodka. Kilkadziesiąt lat temu Niemcy bawili się w oddtworzenie tura, jednak większość wyhodowanych przez nie zwierząt padła ofiarą wojny i czasów powojennych.
      Tego węgierskiego "tura" jakoś nie widzę. Jednak jeśli on ma być tylko jako atrakcja w tym parku dzikich zwierząt to ok. Jeśli projekt bardziej się rozwinie wtedy pewnie zaczną rozprzestrzeniać "tury" poza park i możne się tak zdążyć, że wypuszczą je np w którymś polskim parku jako żywą kosiarkę zamiast np. polskiej czerwonej.

      Usuń
    2. To bardzo ciekawe, co piszesz nie wiedziałam że Polacy też mieli takie ambicje, tylko cały czas zastanawiam się czy zwierzę wymarłe tak dawno temu da się odtworzyć, a poza tym myślę że zamiast odtwarzać takie gatunki powinniśmy się skupić na efektywniejszym ratowaniu tych teraz ginących, niedawno słyszałam gdzieś w mediach że populacja rysi jest na tyle mała że krzyżujące się ze sobą osobniki mają za duży stopień pokrewieństwa.
      No a co do Węgier i ichniejszego Tura zgadzam się z całej rozciągłości- jako maskotkę niech sobie trzymają, ale wypuszczać takiego stwora nie wolno bo może okazać się zwierzęciem zbyt ekspansywnym i może zagrozić np. naszym żubrom

      Usuń
    3. Ciężko powiedzieć co jest dobre, a co złe, trzeba raczej myśleć o tym jako eksperymencie. "Tur" jeśli byłby wypuszczany to nie bez powodu, taki duży roślinożerca jest potrzebny przy panowaniu nad roslinnością. Czasami jest tak, że chroni się coś ciekawego dla zwykłych ludzi, a tak na prawdę chodzi o jakiegoś małego owada, albo niepozorną roślinkę, która jest cenna, ale nie zauważana przez zwykłych ludzi.
      Oczywiście bardziej opłaca się (nawet finansowo) chronić to co jest, ale często traci się coś przez patrzenie na świat jak koń w klapkach na oczach widzący tylko kawałek drogi przed nim.
      Sprawa rysia jest teraz bardzo medialna, bo wwf postarał się o akcję informacyjną. Wcześniej o problemie tych kotów wiedzieli tylko ludzie zainteresowani. Tak szczerze to mam mieszane uczucia co to ich akcji. Nie podoba mi się to jak dużo pieniędzy idzie na całą otoczkę w porównaniu do faktycznego działania.
      Raczej nie powinniśmy się bać inwazji tura, to duże zwierze, nie mnoży się tak jak norka amerykańska. W końcu w Polsce funkcjonują dzikie tabuny koników polskich, które i tak są pod ciągłą kontrolą. Gdyby rzeczywiście był problem z turem to w przypadku tak dużego zwierzęcia nie byłoby problemu z odłowieniem.

      Usuń